Piotr Stanisław Król Salonik Literacki Piotra Stanisława Króla
Strona główna
Kilka słów o autorze
Prezentacja prozy
Prezentacja wybranych wierszy
Przeczytaj opowiadanie przy małej czarnej
Nagrania video - fragmenty książek
Recenzje książek autora
Eseje felietony artykuły
Ulubione cytaty
Niezależny Magazyn Społeczno-Kulturalny InterMosty
Salonik Literacki otwarty na dobrą, przemawiającą do nas twórczość Poetów - zapraszam! Goście na Moście Saloniku Literackiego Gościnny Salonik dla młodych, zdolnych, obiecujących poetów Wywiady gospodarza Saloniku Literackiego z ciekawymi ludźmi ze świata kultury Galeria zdjęć autora, najbliższych i przyjaciół
Gdzie można kupić książki autora?
Kontakt z autorem

Logo InterMosty
Redakcja:
red. nacz.: Piotr Stanisław Król
sekretarz red.: Jan Siwmir
członkowie red.: Irena Komar-Pursa, Bogdan Bartnikowski, Jan Zdzisław Brudnicki
red. techniczna, grafika: Małgorzata Zagulska, Adam Dmowski
e-mail: [email protected]



        Na początku października 2010 roku ukazał się pierwszy numer kwartalnika „InterMosty”, niezależnego magazynu społeczno-kulturalnego, którego podstawową ideą nakreśloną przez pomysłodawcę i współzałożyciela pisma, redaktora naczelnego - Piotra Stanisława Króla jest: „przerzucanie mostów społecznościowych, kulturowych, narodowościowych oraz światopoglądowych”.
        Bliższe informacje o zakupie, subskrybcji kwartalnika można uzyskać pod numerem telefonu (22) 722-30-30, e-mail: [email protected]. Cena magazynu - 5,90 zł

InterMosty - Niezależny Magazyn Społeczno-KulturalnySPIS TREŚCI - Nr 1/2010

Od Wydawcy

Smoleńsk 10.04.2010
Katyńska mgła

Interliteratura
Valentinas Filipenka
Mistyczna tradycja mongolska i jej wpływ na literaturę (Cz. 1)

Mazllum Saneja
Visar Zhiti - poeta heroicznego tryumfu
Zbigniew Gajewski
Serbołużyczanie - fenomen Europy
Irena Komar-Pursa
Niepokorni (rzecz o rosyjskich poetach)
Rachel Schancer
Kultura polska w Izraelu

Mosty historyczne
Bogdan Bartnikowski
Styczeń 2010 pod Bramą Śmierci
Robert Madej
Pamięć starego dębu - pamięć pokoleń

Interwywiady
Wywiad z Markiem Wawrzkiewiczem - Poetyckie malowanie świata

Impresja
Marek Kozoń
Samolot

Interkrytyka
Jan Zdzisław Brudnicki
Duchowe cele finalne Słowackiego
Kamila Korzybska
Nowi gniewni
Piotr Stanisław Król
Kompozycja figur, zdarzeń i myśli puszczona w ruch - (recenzja książki Stanisława Stanika "Światło spod czerwieni")
Wywiad z Michałem Dec-Budziszyńskim
Eroticon - drugi krąg piekła

Stanisław Nyczaj
Mgnienia - ujawniające - (recenzja książki Bogdana Bartnikowskiego "Mgnienia")
Piotr Stanisław Król
Odnaleźć drogę w poezji - (recenzja książki Wiesławy Żelazik "Myśli ulotne")

RING - KONTRA
Jan Siwmir, Tomasz Sobieraj - Dyskusja o książce Eugeniusza Tkaczyszyn-Dyckiego pt. "Piosenka o zależnościach i uzależnieniach"
RING - REKONTRA
Jan Zdzisław Brudnicki
- Czemu Pan te brzydkie wyrazy wstawił do słownika? - A czemu Pani tam zaglądała?


Interakcje
Dorota Król
"Mamy imię, które każdy zna: Barça, Barça, Baaarça!"

Felieton
"Refleksje spod mostu"
Piotr Stanisław Król
Towarzysze ewolucyjni łączcie się!



W bieżącym numerze m.in.:

Od Wydawcy

        Zbudujmy most nawet tam, gdzie nie ma rzeki... - każdy w pierwszym odruchu z pewnością odbierze to wyzwanie jako czyste szaleństwo!
        Kilkanaście miesięcy temu wypowiedział te słowa podczas wizyty u nas pewien pisarz. Wydawało nam się wówczas, że to tylko tytuł kolejnego jego wiersza lub planowanej książki. Po jakimś czasie okazało się, że za tymi słowami kryje się cała idea, którą nosił w sercu od lat - stworzenia pisma, w którym być może jest i trochę szaleństwa...
        Piotr Stanisław Król - bo o nim tutaj jest mowa - powtarzał te słowa niemal jak mantrę, o "przerzucaniu mostów społecznych, kulturowych, narodowościowych, światopoglądowych i na wielu innych obszarach relacji międzyludzkich. Nawet tam, gdzie kiedyś spłonęły...". Sam budował mosty w myśl swojej "szalonej" idei od lat, z trudem i z wielką cierpliwością.
        I oto trzymacie Państwo w ręku pierwszy numer magazynu InterMOSTY, który stara się temu wyzwaniu sprostać. Pomimo wielu trudności, a może trochę im na przekór, pismo opuściło drukarnię. Mamy nadzieję, że trafi w Państwa oczekiwania, a prezentowana tematyka spotka się z zainteresowaniem.
        W tym numerze gościmy m.in. poetów albańskich, pisarza i podróżnika z Litwy, poznajemy legendy oraz kulturę mongolską i jej znaczący, jak się okazuje, wpływ na naszą - europejską, mało znanych, a przecież bliskich sąsiadów zza zachodniej granicy - Serbołużyczan, niezłomnych twórców rosyjskich, wędrujemy do Barcelony i przy okazji zawieramy znajomość ze szczególnymi mieszkańcami Hiszpanii, uhonorowanymi ku ich zapewne zaskoczeniu, szczególnymi prawami. Jest też sporo o naszych, rodzimych problemach. Czasami i takich, w których mosty przerzucić jest bardzo trudno.
        Zapraszamy.

Powrót do spisu treści


Valentinas Filipenka
Mistyczna tradycja mongolska i jej wpływ na literaturę
Część pierwsza: europejskie mity i legendy Mongolii


        Nieznajomość Azji Centralnej sprawiała, że w średniowieczu Europejczycy wyobrażali sobie jej mieszkańców w postaci istot monstrualnych (na przykład bez głów). Czasem, jednak, w innej skrajności, malowali Chanów w sposób "europomorfny", jako władców europejskich na łowach myśliwskich. W sposób paradoksalny daleka Mongolia stała się źródłem mitologicznej fantastyki europejskiej. W XII wieku w Europie powszechnie wierzono, że jeszcze za Indiami, na Dalekim Wschodzie, leży bogate chrześcijańskie imperium, gdzie nie ma zbrodni ani nędzy. Było większe niż jakiekolwiek królestwo Zachodu, a rządził nim prawy król - kapłan imieniem Jan.
        Historia zaczęła się w 1122 roku, kiedy do papieża przybył nieoczekiwany gość - wspaniały i tajemniczy kapłan, który przedstawił się jako Jan i powiedział, że jest "arcybiskupem Indii". Niewiele ponad dwadzieścia lat później sprawa stała się jeszcze bardziej tajemnicza, biskup Gabali w Syrii doniósł bowiem, że kupcy przybywający z karawanami ze wschodu mówili mu o "księdzu Janie". Niedługo później Papież otrzymał list, podobno napisany przez samego Jana. Imperium miało się składać z siedemdziesięciu dwóch królestw, z których każdym rządził król - wasal. Wśród wielu cudownych zwierząt w tym państwie były ogromne wydobywające złoto mrówki oraz salamandry, które żyły w ogniu i przędły niepalące się nici. Z nici tych tkano wszystkie szaty księdza Jana. W dolinie w jednym z tych królestw znajdowało się Źródło Młodości. Płynęła tam też podziemna rzeka pełna drogich kamieni; w korytach innych rzek można było znaleźć kamienie przywracające wzrok lub czyniące ich właściciela niewidzialnym... Bardziej uczeni i obeznani ze światem doszli do wniosku, że tajemniczy gość i list są najprawdopodobniej mistyfikacją.
        Jednak w legendzie o księdzu Janie kryło się znacznie więcej prawdy, niż się wydaje. Siedemdziesiąt lat później wielki wenecki podróżnik Marco Polo odkrył, iż na Wschodzie istotnie panował chrześcijański chan - miał na imię nie Jan, a Ong. Ong-chan władał turecko-mongolskim plemieniem, którego przodkowie przyjęli chrześcijaństwo w VI wieku. Był on przyjacielem i sprzymierzeńcem Yesukaia, ojca wielkiego Czyngis-chana. Kiedy Yesukai umierał, Ong zgodził się zostać opiekunem jego syna. Wierny swemu słowu wspierał Czyngis-chana w wojnach plemiennych. Gdy Mongołowie się zjednoczyli, a ich armie skierowały się na zachód, by zniszczyć Samarkandę, chrześcijańscy Kera-ici Ong-chana wyruszyli razem z nimi. [...]
(cały artykuł w magazynie "InterMosty" Nr 1/2010)

Powrót do spisu treści


Eroticon - drugi krąg piekła
Wywiad z Michałem Dec-Budziszyńskim


        Jan Siwmir: Cieszy mnie, że zgodziłeś się porozmawiać na temat Eroticonu. Niechętnie bierzesz udział w publicznych dyskusjach o tym, co dzieje się w literaturze, nie komentujesz nowości wydawniczych.

Michał Dec-Budziszyński: To prawda. Wyjątkiem był twój tomik Pytania na źle zadane odpowiedzi, na tyle interesujący, że pozwoliłem sobie na obszerną o nim wypowiedź. Nie po to emigrowałem, żeby teraz zajmować się utarczkami, które w polskim środowisku literackim są normą.

Jan Siwmir: Zapytam prosto z mostu: podoba ci się Eroticon?

Michał Dec-Budziszyński: Tak. Zaintrygowałeś mnie tą książką. Już na początku zauważyłem zamiast słowa "antologia" opis "nietypowy zbiór utworów miłosnych". I nazwiska, które kojarzą mi się nie tylko ze świetną poezją i prozą, ale także z bezkompromisową krytyką literacką, jak Tomasz i Wioletta Sobierajowie oraz nazwiska młodych pisarzy: Piotra Goszczyckiego, Agnieszki Goszczyckiej, Agaty Kyzioł.

Jan Siwmir: W pełni świadomie nie użyliśmy słowa "antologia" - bo też nie jest to typowy wybór utworów. Po pierwsze, znajdziesz tu i poezję, i prozę, i prozę poetycką, a nawet... piosenki. Po drugie, miały one oddawać całą gamę uniesień miłosnych, od tych najbardziej infantylnych po egzystencjalne. Po trzecie, ułożone są w formie opowiadań.

Michał Dec-Budziszyński: Na to, że są tam piosenki, przyznaję, nie wpadłem, ale cała reszta jest, owszem, jasna i klarowna. Domyślasz się, że najbardziej spodobały mi się nawiązania do starożytności, antyku. Ten uniwersalizm i dotknięcie spraw związanych z przemijaniem, filozoficzną zadumą, egzystencjalną kropką nad "i", o którą tak trudno, gdy w grę wchodzi pierwotny instynkt związany z seksualizmem, rozmnażaniem. Uważam, że to świetny pomysł na książkę, może nawet na coś większego niż taki zbiór. Miłość jako ucieczka od egzystencjalnego bólu i odwrotnie, metafizyka jako antidotum na niepowodzenie w miłości. [...]
(cały wywiad w magazynie "InterMosty" Nr 1/2010)

Powrót do spisu treści
RING - REKONTRA
Jan Zdzisław Brudnicki
- Czemu Pan te brzydkie wyrazy wstawił do słownika?
- A czemu Pani tam zaglądała?


        W czasie moich studiów tę anegdotkę opowiadało się o prof. Witoldzie Doroszewskim. Bardzo dobrze rozumiem Tomasza Sobieraja i Jana Siwmira, kiedy nie uznają dyktatu: dostał nagrodę to jest genialny, dostał Nike, to można o nim pisać tylko w superlatywach. Przecież to nagroda tylko jednego skupiska literackiego, które się wynosi do nieba, żeby inne zamilczeć na śmierć (ten termin wysłuchałem w radiu, bardzo dobrze oddaje atmosferę wykluczenia z literatury, strategii bojkotu i szantażu). Polemiści znaleźli taki właśnie - jak to się modnie mówi - projekt towarzyski i podskoczyli z uciechy. Krytyka środowiskowa bowiem orzekła, że tom Eugeniusza Tkaczyszyn-Dyckiego "Piosenka o zależnościach i uzależnieniach" (2009) oraz dziewięć innych tomów poezji, tom prozy, tom esejów (szkice o literaturze homoerotycznej), jego wykłady (na podobne tematy) to kategoria twórczości psycholi, to wierszoklectwo, hucpa, blaga, bełkot, wydzieliny słowne. Są zniesmaczeni niską lingwistyką (że tak powiem), niedojrzałością emocjonalną i myślową, homoerotyzmem i szmacianymi kukiełkami wypchanymi banałem.
        Polemiści nie przyjmują do wiadomości, że ta twórczość została odczytana jako narracja elementarna, jako "opłakiwanie umierających", jako afirmacja nicości. Dyckiego ogłoszono na salonach nowym trubadurem, jak niegdyś Stachura, wcześniej Norwid, Leśmian, Czechowicz - porzucających dom, zdających się na lęk samotności, wybierających psychiczną samotność, włóczęgę. Sam poeta, pochodzący spod lubaczowskiej wsi, obarczony zmaganiem się z okrutną śmiercią chorej psychicznie matki, powiada, że jest skazany na poszukiwanie tożsamości najtrudniejszej z trudnych. [...]
(cała REKONTRA w magazynie "InterMosty" Nr 1/2010)

Powrót do spisu treści


Copyright by Piotr Stanisław Król   2010-2017
Kontakt z autorem     All right reserved